Nieśmiertelny morderca Michael
Mayers powrócił! Właściwie to Mayers powracał już parokrotnie. Ostatni raz
widzieliśmy go w 2009 roku kiedy to na rynku DVD pojawił się film Halloween
II w reżyserii i interpretacji Roba Zombiego. Ale filmy bez błogosławieństwa i
zgody ojca serii, Johna Carpentera, to słabe produkcje, które zaszkodziły
marce. Po dziewięciu latach seria wraca na właściwe tory za sprawą reżysera
Davida Gordona Greena (Manglehorn), który otrzymał wsparcie i błogosławieństwo
od samego mistrza filmowej grozy.
Filmy spod gatunku
Slasher trafiają już tylko na rynek DVD i lądują od razu w koszu „wszystko za
9,90”, ewentualnie zobaczycie je w ramówce stacji telewizyjnych pokroju Polsat,
czy Telewizja Puls, a i to coraz rzadziej. W kinach od kilku lat produkcje tego
typu nie cieszą się zbyt dużą oglądalnością. Ot, proste fabuły, bez klimatu, o
których zapomina się zaraz po wyjściu z sali
kinowej. Kolejne „Halloween” – pomyślałem bez entuzjazmu, ale gdy usłyszałem
fenomenalny motyw muzyczny skomponowany przez Carpentera i zobaczyłem czołówkę
nawiązującą do dwóch klasycznych odsłon z 1978 i 1981 roku, od razu wiedziałem,
że będzie dobrze. Film kontynuuje wątki rozpoczęte przez Carpentera ponad trzydzieści
lat temu. Michael Mayers jest rodzinną traumą i mroczną tajemnicą kobiet z rodu
Strode. Gdy demoniczny morderca po raz kolejny ucieka podczas transportu do zakładu zamkniętego,
tylko nestorka rodu Laurie Strode (w tej roli niezastąpiona Jamie Lee Curtis),
zdaje się być przygotowana na powrót „Bugymana”, ale czy na pewno?
Film Greena to hołd dla
dokonań Johna Carpentera. Czułem, że oglądam dreszczowiec z lat 70 ubiegłego
wieku. Morderstwa są krwawe, efekty specjalne są klasycznym rękodziełem a nie
komputerową obróbką. Motyw muzyczny i efekty dźwiękowe generują napięcie aż
miło. Oczywiście jest to kino skrojone do współczesnych czasów. Nie uświadczymy
przysłowiowych nagich piersi, nastoletni bohaterowie nie są tak rozbuchani
seksualnie jak ich rówieśnicy z przełomu lat 70 i 80. Są także mniej irytujący.
W tym miejscu należy pochwalić twórców za pozostawienie pola dla wyobraźni
widzów, nie wszystkie zabójstwa są pokazane wprost. Znalazło się miejsce dla internetowych
dziennikarzy śledczych jako swoisty znak czasów. Doktora Loomisa, zastąpił inny
lekarz, co jest logiczne. Postać Loomisa to nie Mayers i wiecznie żyć nie mógł.
Doktor Sartain, może się wydawać postacią kontrowersyjną, lecz jest to pewna
świeżość jeśli chodzi o tę serię. Jasnym jest, że film ma nielogiczny momentami
śmieszny scenariusz. Ale pewna komediowa umowność jest już na stałe wpisana w
ten gatunek filmowy. Nie przeszkadzało mi to w czasie seansu, bo klimat i
muzyka skutecznie maskowały nielogiczności scenariusza. To kawał solidnie
zrobionego kina w starym dobrym stylu. Duch dzieł Johna Carpentera przenika
cały film, subtelnie jedynie uwspółcześniając scenariusz. David Gordon Green i
jego ekipa sprawiła, że znowu przeżywałem emocje w kinie. Takie „Halloween” to
ja rozumiem!!!
Reżyseria:David Gordon Grey
Muzyka: John Carpenter, Cody Carpenter, Daniel A. Davies