niedziela, 29 maja 2016

Z lamusa: Płomienne przemowy

Przed Wami kolejny  tekst wyciągnięty z otchłani twardego dysku. Tym razem z nieistniejącej już strony "Komiksy Na Ekranie". Gdzie oprócz pisania zwyczajowych recenzji, pisywałem także felietony w autorskiej rubryce Ostatnie Słowo Szeryfa. Tekst pochodzi z roku 2013.

Oglądając w kinie zapowiedź Johna Cartera pomyślałem, że to się nie może udać. Po części miałem rację – za oceanem film nie odniósł sukcesu, wypadając słabiutko w Box Office. Na starym kontynencie przygody dobrego wojaka Johna radzą sobie nadspodziewanie poprawnie. Pan Carter jak na prawdziwego amerykańskiego bohatera przystało musiał uraczyć mieszkańców czerwonej planety płomiennym spiczem, stojąc na skalnej półce. Krzyczał coś o wojnie i o tym, kto ją zaczął, a kto ją skończy.


Obecnie co druga wielka produkcja made in Hollywood zawiera taką scenkę. No cóż, nie ma co ukrywać, że takie przemowy mają pokrzepić amerykańskiego widza. Ale społeczeństwo amerykańskie ma już chyba powoli zwyczajnie dość widowisk o wojnach prawdziwych i tych zmyślonych z przesłaniem politycznym (niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego ta amerykańska demokracja jest taka głośna?!). Przez ostatnią dekadę w dużych produkcjach przeważał właśnie taki dyskurs. Krzyczał do widza, stojąc na podwyższeniu Robin Hood z twarzą Russella Crowe’a, krzyczał także Spartakus w popularnym serialu stacji „Starz” do swoich braci gladiatorów, no i oczywiście już w zapowiedzi filmu Immortals: Bogowie i herosi główny bohater w ten sposób zagrzewa towarzyszy do walki. Adresaci, do których kierowane są te płomienne mowy, przyjmują je oczywiście bezkrytycznie, najczęściej z głośnym pomrukiem aprobaty. Czasem krzyczą coś w stylu: „dobrze prawi, piwa mu nalać!”. Ot, taki swojski sielankowy obrazek ku pokrzepieniu serc i innych części ciała.


Dla widzów ze starego kontynentu jest to jeszcze wciąż zabawne, choć wyczuwam powoli zmęczenie konwencją. Amerykanie zaczynają kręcić na ten schemat nosem. Reszta świata również zacznie. Oby tylko nie za późno, bo nie chcę w koło oglądać wciąż tego samego zwiastuna  w kinie przed seansem właściwym.


PS. Oczywiście filmem, który dolał oliwy do ognia i rozpętał współcześnie modę na wiekopomne mowy jest 300. Któż z nas nie zna kultowych „To jest Sparta!” i „Mam wejściówki na kolację do Hadesu!”. Te wykrzyczane z pasją słowa już na stałe weszły do słownika popkultury. Po przemowach Leonidasa, nic już nie było takie samo… .

Dominik Kunat (Komiksy na Ekranie)