Przed Wami kolejny tekst wyciągnięty z otchłani twardego dysku. Tym razem z nieistniejącej już strony "Komiksy Na Ekranie". Gdzie oprócz pisania zwyczajowych recenzji, pisywałem także felietony w autorskiej rubryce Ostatnie Słowo Szeryfa. Tekst pochodzi z roku 2013.
Oglądając w kinie zapowiedź Johna Cartera pomyślałem, że to
się nie może udać. Po części miałem rację – za oceanem film nie odniósł
sukcesu, wypadając słabiutko w Box Office. Na starym kontynencie przygody
dobrego wojaka Johna radzą sobie nadspodziewanie poprawnie. Pan Carter jak na
prawdziwego amerykańskiego bohatera przystało musiał uraczyć mieszkańców
czerwonej planety płomiennym spiczem, stojąc na skalnej półce. Krzyczał coś o
wojnie i o tym, kto ją zaczął, a kto ją skończy.
Obecnie co druga wielka produkcja made in Hollywood zawiera
taką scenkę. No cóż, nie ma co ukrywać, że takie przemowy mają pokrzepić
amerykańskiego widza. Ale społeczeństwo amerykańskie ma już chyba powoli
zwyczajnie dość widowisk o wojnach prawdziwych i tych zmyślonych z przesłaniem
politycznym (niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego ta amerykańska demokracja jest
taka głośna?!). Przez ostatnią dekadę w dużych produkcjach przeważał właśnie
taki dyskurs. Krzyczał do widza, stojąc na podwyższeniu Robin Hood z twarzą
Russella Crowe’a, krzyczał także Spartakus w popularnym serialu stacji „Starz”
do swoich braci gladiatorów, no i oczywiście już w zapowiedzi filmu Immortals: Bogowie i herosi główny
bohater w ten sposób zagrzewa towarzyszy do walki. Adresaci, do których
kierowane są te płomienne mowy, przyjmują je oczywiście bezkrytycznie,
najczęściej z głośnym pomrukiem aprobaty. Czasem krzyczą coś w stylu: „dobrze
prawi, piwa mu nalać!”. Ot, taki swojski sielankowy obrazek ku pokrzepieniu
serc i innych części ciała.
Dla widzów ze starego kontynentu jest to jeszcze wciąż
zabawne, choć wyczuwam powoli zmęczenie konwencją. Amerykanie zaczynają kręcić
na ten schemat nosem. Reszta świata również zacznie. Oby tylko nie za późno, bo
nie chcę w koło oglądać wciąż tego samego zwiastuna w kinie przed seansem właściwym.
PS. Oczywiście filmem, który dolał oliwy do ognia i rozpętał
współcześnie modę na wiekopomne mowy jest 300. Któż z nas nie zna kultowych „To
jest Sparta!” i „Mam wejściówki na kolację do Hadesu!”. Te wykrzyczane z pasją
słowa już na stałe weszły do słownika popkultury. Po przemowach Leonidasa, nic
już nie było takie samo… .
Dominik Kunat (Komiksy na Ekranie)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz