Zanim zaczniesz czytać
moją recenzję, zapoznaj się z historią serii Yakuza. Wszystkie niezbędne informacje
na temat serii znajdziesz w TYM miejscu.
Seria Yakuza od Segi to w Japonii tytuł kultowy. Kolejne gry są wypuszczane na rynek co parę lat od ponad
dekady. W ostatnich latach przygody zbuntowanego Kazuy Kiriu, stały się
flagowym tytułem wydawcy, zyskując także coraz większą popularność w Europie. W 2016 roku na PS4 wyszła „Yakuza
Zero”, będąca fabularnym początkiem głównej serii. Ja recenzuję ostatni odcinek
tego mafijnego serialu. Dla mnie, pod wieloma względami, „Pieśń życia” to
najlepsza odsłona. Wstyd przyznać, że to pierwsza Yakuza, której tryb fabularny
ukończyłem w całości. Czyli jednym słowem zacząłem zabawę od końca.
Yakuza 6, to bodaj najładniejsza gra z serii. Graficznie
wyciska z poczciwej PS4 wszystkie soki. Oprócz głównej, fikcyjnej dzielnicy
Tokyo – Kamurocho, akcja gry toczy się również w portowym miasteczku w
Hiroszimie – Onomichi. Twórcy gry dodali tzw. tryb fotograficzny. Zarówno
Tokijska dzielnica jak i portowe miasto zachęcają do częstego korzystania z
aparatu fotograficznego w smartfonie, będącym nowością. Dotychczas wszystkie
statystyki i listy zadań pobocznych pojawiały się na ekranie po naciśnięciu odpowiedniego
guzika na padzie. System ten przypominał gry RPG, pełne średnio czytelnych
tabelek, z czym trzeba było się oswoić. W szóstej odsłonie wszystkie dane mamy
na ekranie telefonu. Nie musimy już biegać po mieście i szukać zadań
pobocznych. Informacje o tego typu misjach przychodzą nam SMS-em. Sam Kazuya w
końcu porusza się po mieście naturalnie, a nie jak manekin z kijem w tylnej
części ciała. Autorski silnik graficzny płynnie radzi sobie z ruchem i mimiką
twarzy, każdej pojawiającej się na ekranie postaci. Zrezygnowano całkowicie z
nieruchomych plansz przedstawiających dialogi bohaterów. Gdyby odrzucić
wszystkie elementy Gamepleyu, Yakuza 6 staje się parogodzinnym pełnoprawnym
filmem. Dość powiedzieć, że w filmie tym zagrał popularny aktor Takeshi Kitano użyczając
swojego wizerunku i głosu. Fabuła jak zawsze jest wielowątkowa i świetnie
opowiedziana, twórcy trzymają widza/gracza w ciągłym napięciu. Gra jest niczym
powieść sensacyjna licząca długich 13 rozdziałów.
Tym razem troszkę słabiej scenarzyści napisali misje
poboczne. Są oczywiście takie perełki jak karmienie bezdomnych kotów, czy też
opieka nad niemowlęciem. Większość misji pobocznych kończy się tym, że trzeba
komuś dać w przysłowiową mordę. Są nawet potyczki z duchami samurajów na
cmentarzu. Zamiast mini gier w rodzaju Karaoke czy tańców Disco, możemy poćwiczyć
na siłowni, dodając tym samym punkty doświadczenia naszej postaci. Po za tym
możemy rozegrać mecz w Baseball’ i poczatować z jedną z modelek na sexczacie.
Tym razem są to żywe aktorki, choć możemy też porandkować z kobietą
wygenerowaną na silniku gry. Są zatem elementy mini – gier erotycznych, ale
gołego biustu nie zobaczysz. W świecie Yakuzy obowiązuje pewna cenzura. W
salonie gier Sega możemy pograć w pełną wersję trzeciej odsłony Virtua
Fightera.
Yakuza 6: Song of Life to najbardziej przystępna, jeżeli
chodzi o grywalność, odsłona serii. Pamiętaj jednak, jeżeli nie jesteś fanem
Japońskich dziwactw i przegadanych wielowątkowych fabuł, to ten epizod szybko
Cię znudzi. Nie jest to gra na jeden wieczór, to raczej opowieść, którą warto
sobie dawkować w czasie. Mnie wciągnęła ta seria, czego Tobie, czytelniku też
życzę.
Data wydania: 17 kwietnia 2018
Platforma:PS4
Język: Japoński / Angielski (napisy)
Autor: Dominik Kunat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz