piątek, 19 grudnia 2014

Egzorcysta W.P. Bllaty - recenzja pachnąca siarką


Egzorcystę Williama Petera Blatty całkiem niedawno dopisałem do krótkiej listy książek, które przeczytałem więcej niż jeden raz. Po raz pierwszy czytałem recenzowaną pozycję mając dwanaście lat. Pamiętam uczucie strachu i niepewności, które towarzyszyło mi przez jakiś czas po lekturze. Jest to ten typ uczucia, które rzadko odczuwam przy obcowaniu z tekstem pisanym. Nie ukrywam, że sięgając po prozę Bllatego po raz kolejny chciałem poczuć ten sam dreszczyk emocji co 19 lat temu.

Zdecydowana większość miłośników kina kojarzy fenomenalny film Egzorcysta w reżyserii Williama Fredkina z 1973 roku. Scenariusz napisał twórca książkowego oryginału. Film na stałe wszedł do kanonu kina grozy. Opętanie na ekranie jeszcze nigdy nie wyglądało tak sugestywnie. Ludzie mdleli w trakcie seansu. Do każdego biletu była dodawana torebka na wymiociny. Do dziś żadne filmowe egzorcyzmy nie dorównały dziełu Fredkina. Powieść ukazała się dwa lata wcześniej i przyniosła sławę Peterowi Blattemu. Romans pisarza z Hollywood nie zakończył się na jednym filmie. Napisał scenariusze do dwóch kolejnych odsłon egzorcysty. Egzorcysta II: Heretyk i Egzorcysta III, którego był też reżyserem. Obydwa nie powtórzyły sukcesu pierwowzoru, choć trzecia odsłona ma bardzo intrygujący scenariusz i klimat zbliżony do pierwszej. Co do dalszych kontynuacji filmowej serii, wszelkich prequeli i spin offów to pozwólcie, że spuszczę na te produkcje zasłonę milczenia. Pierwszy egzorcysta uchylił Blattemu drzwi do fabryki snów. Do dziś zatrudniany jest jako etatowy scenarzysta lub konsultant. Od czasu do czasu napisze jakąś książkę. Jego dorobek pisarski obejmuje jak na razie dwanaście pozycji. Najwięcej nagród zdobył oczywiście za scenariusz do Egzorcysty.




Jeżeli nie oglądaliście jeszcze filmu, to doradzał bym uprzednie przeczytanie powieści. W naszym kraju ukazały się już trzy jej wydania, każde z inną okładką. Ostatnia została wydana w 2010 roku w nowym tłumaczeniu. Ja posiadam książkę z 1991 roku i gdy po raz pierwszy sięgnąłem po tę pozycje, jeszcze nie znałem filmowej adaptacji. Dziś mogę stwierdzić, że powieść to nic innego jak gotowy scenariusz, zmieniony nieznacznie na potrzeby filmu. W. P. Blatty ma lekkie pióro w związku z czym opowieść tę czyta się szybko. Niektóre opisy i dialogi powodują dłużyzny i przestoje akcji. Szczególne zastrzeżenia mam do postaci porucznika Williama Kindermana. Na kartach książki jego sposób bycia i prowadzenia śledztwa był dla mnie irytujący. Postać opętanej dwunastoletniej Regan też po latach mnie nie przekonuje, ot zwykła nastolatka. Trudno przejąć się jej losem, nawet w trakcie opisów największego cierpienia i nękania przez demona. Fragmenty ukazujące problem od strony medycznej też mogą znudzić bardziej niecierpliwego czytelnika. Największym mankamentem recenzowanego wydania jest tłumaczenie i estetyka. Książka ukazała się w 1991 roku gdy na rynku księgarskim królowały tanie wydania horrorów klasy B. Ma to swój urok, ale odniosłem wrażenie, że obcuję z tanim czytadłem na podstawie, którego powstał fenomenalny film. Literówki i przekręcanie kolejności dialogów bardzo rzucały mi się w oczy. Sądzę jednak, że osoba czytająca książkę pierwszy raz, nie znając filmu, może tych błędów nie zauważać. Jeśli jeszcze nie czytałeś, przeczytaj przed seansem. Jeżeli natomiast znasz film, zgodzisz się zapewne, że filmowa adaptacja robi większe wrażenie. Jako że Polska to kraj katolicki więc bez problemu można dostać tę pozycję na aukcjach internetowych lub wypożyczyć z parafialnej biblioteki. Niestety książka po latach, w moich oczach, straciła na wartości w przeciwieństwie do filmu, do którego dość często wracam.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz