Batman: Arkham Kinight to jedna z
niewielu gier na które czekałem w tym roku z utęsknieniem. Pierwotnie tytuł
miał się ukazać już w 2014, ale twórcy dali sobie więcej czasu na dopracowanie
ostatniego aktu trylogii. Każdy zwiastun nowej produkcji studia Rockstady
przyjmowałem z zachwytem. Nadszedł w końcu upragniony dzień premiery.
Nie ukrywam, że jestem entuzjastą
serii Arkham. Są to, moim zdaniem, najlepsze gry na licencji komiksowo – filmowej.
Nawet trochę słabsza pod seria Batman Arkham Orgins wyprzedza wiele gier na
podstawie komiksów o co najmniej dwie długości.
23 czerwca miliony graczy
zasiadło przed komputerami, aby poznać finał serii Arkham. Nadzieje były
wielkie, a poprzeczka została zawieszona wysoko. Pierwsze recenzje konsolowych
wersji gry były entuzjastyczne. Apetyty graczy został zaostrzony na tyle by w
porę nie zauważyli oni nadciągających złowróżbnych czarnych chmur. Na parę
tygodni przed premierą jeden z serwisów zagranicznych recenzując tytuł zdradził
kto kryje się za maską tytułowego Arkham Kinight’a. Obrońcom moralności i czci
kobiecej nie spodobało się również jaką rolę odgrywa w fabule Poison Ivy.
Wymagania sprzętowe PC też nie napawały optymizmem. Prawdziwa apokalipsa miała
dopiero nadejść.
Niecałe 24 godziny po premierze
tytułu świat obiegła wiadomość, że nowa produkcja Rockstedy na PC jest tak
koszmarnie zoptymalizowana, że wręcz nie grywalna! Oceny społeczności Steam
mówią same za siebie. Gra uzyskała 11,480 głosów w większości negatywnych.
Producentowi Warner Bros udało się to co nie udało się nawet Jokerowi, położył
Mrocznego Rycerza na łopatki.
Ci, którym jednak udało się
zagrać w B:AK na PC mówią przeważnie, że jest to wątpliwa przyjemność. Fabuła
jest chaotyczna, sterowanie bat mobilem niewygodne i niestety od połowy gry
konieczne, misje powtarzalne. Do tego dochodzą problemy techniczne na PC:
wyświetlanie animacji w marnych 30 FPS i zawieszanie się gry.
Na dzień dzisiejszy wersja na PC
została wycofana ze sprzedaży, a gracze muszą się uzbroić w cierpliwość, aż
producent naprawi błędy w Pecetowej wersji. Zakupione egzemplarze pudełkowe
można zwrócić do sklepu z gwarancją zwrotu pieniędzy. Złośliwi twierdzą, że
B:AO zostało zrehabilitowane, a włodarze Sony przekupili Rockstedy, aby dostać
dopracowany produkt na swoją konsolę. Takie złośliwości jeszcze przez jakiś
czas będą krążyć po sieci. Niewątpliwie mamy pierwszego kandydata do branżowej
porażki roku.
Aby osłodzić wam gorycz porażki
poniżej taki mały żarcik:
Co Wy sądzicie o całej sprawie?
Piszcie w komentarzach.
Ps: Znalazł się też Polski akcent.
Otóż stacja TVN24 biznes i świat wyemitowała krótki materiał wątpliwej jakości
merytorycznej chwalący nową grę z Mrocznym Rycerzem. Pozostawię ten chwyt
marketingowy bez komentarza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz