7 czerwca świat pożegnał
wielkiego aktora Christophera Lee. Był to jeden z tych niewielu aktorów,
którego darzyłem uwielbieniem. Przez długie lata kojarzyłem go z rolą hrabiego
Draculi, w którego wcielał się dziesięciokrotnie. W średniej szkole gdy moja
fascynacja kinem grozy zaczęła się kształtować odkryłem Brytyjskie studio
Hammer. Tym samym poznając inne role sir Christophera Lee. Jego charyzma
wywarła na mnie niezatarte wrażenie.
Każda jego rola to popis
aktorstwa, nadał głębi wielu sztampowym postaciom. Mógł zagrać Jamesa Bonda, a
jednak zagrał jego przeciwnika, człowieka ze złotym pistoletem. Gdy mówię Fuman
Chu widzę twarz Christophera Lee. Szalony mnich Rasputin to, moim zdaniem, jedna
z najlepszych jego kreacji. Nawet gdy pojawiał się w epizodycznych rolach, w koszmarnych
produkcjach jak Polowanie na czarownice
(2011), dodawał całemu filmowi powagi i blasku. Zagrał w ponad 300 filmach, z
których widziałem jednak bardzo niewiele.
Pogłoski o tym, że Johnny Deep
chce porzucić aktorstwo skomentował słowami:
Pewne rzeczy w tym zawodzie są naprawdę frustrujące – ludzie cię
okłamujący, ludzie, którzy nie wiedzą, co robią, filmy, które okazują się czymś
innym, niż miałeś nadzieję – więc tak, rozumiem, dlaczego Johnny Depp rozważa
emeryturę. Zawsze zadaję sobie pytanie: co innego mógłbym robić? Kręcenie
filmów nigdy nie było dla mnie tylko pracą, to było moje życie. Mam
zainteresowania poza aktorstwem – śpiewam, napisałem książki – ale aktorstwo
jest tym, co mnie napędza, tym, co robię. Daje mi cel w życiu. Patrzę
realistycznie na ilość pracy, jaką mogę dostać w moim wieku, ale biorę to, co
mogę – nawet dubbingi czy narrację.
Zawsze powtarzał, że sensem
zawodu aktora jest publiczność, to dla niej stworzył i wzbogacił wiele
filmowych kreacji. Był także miłośnikiem Hevy Metalu i wydał parę płyt na
których daje popis swoich wokalnych zdolności.
Prywatnie był gentlemanem i
człowiekiem o niepowtarzalnym poczuciu humoru. Nigdy nie zdobył Oskara. Był
nominowany sześć razy do Saturna. W 2003 dostał nagrodę złoty popcorn,
przyznawaną przez widzów. To właśnie
dla publiczności jego odejście jest niepowetowaną stratą. Dla młodszego
pokolenia widzów już zawsze będzie czarnoksiężnikiem Saurmanem i hrabią Doku z Gwiezdnych
Wojen. Dla mnie niezapomnianym Draculą, szalonym mnichem Rasputinem, ikoną
horroru. Ale przede wszystkim wielką filmową osobowością po której pozostanie
pustka. Legendą na stałe zapisaną w sercu fana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz