poniedziałek, 18 maja 2020

Wspomnienia z Ery Video

Zapewne większość dzisiejszych trzydziestoparolatków, z przysłowiową „łezką w oku”, wspomina przełom lat 80. i 90. kiedy to w Polsce panowała złota era Video i kaset VHS. To wtedy poznaliśmy elementarz światowej popkultury, który ukształtował nas na całe życie.


Pierwszą kasetę VHS z kreskówkami dostałem od rodziców parę tygodni przed tym zanim w domu pojawił się odtwarzacz Video. Oczywiście była to kaseta z animacjami ze studia Hanna – Barbera. Pamiętam tę okładkę do dziś, z podróbką psa Huckelberry i naklejki z bohaterami kreskówek, które bardzo długo zdobiły drzwi do mojego pokoju. Moją ulubioną kreskówką były Przygody Scooby i Scrappy Doo. Odtwarzałem tę kasetę niezliczoną ilość razy. Lądowała w magnetowidzie co dziennie. Przed szkołą, po szkole. W dni powszednie i w weekendy. Do tego legendarna czołówka otwierająca każdą kompilację kreskówek. Dźwięk tego gongu sprawiał, że każdy 6 czy 7 – siedmiolatek dostawał wypieków na twarzy. Kaset z nagraniami Hanna-Barbera Polska było łącznie 18, w tym wydania specjalne dedykowane tylko Flinstonom (Jaskiniowcom), Scoobiemu-Doo. Kasety o numerach 13-14 i 15-16 były sprzedawane w jednym pudełku. Plus dwa wydania z filmami pełnometrażowymi zawierającymi 90 minutowy materiał. Gdy miałeś wszystkie te wydania w domu byłeś królem osiedla. Nie znam nikogo kto posiadałby na własność  całą serię. Kolejnym hitem legendarnego studia H-B były Opowieści Biblijne. Ależ to był hit! Chyba każdy dzieciak z zerówki na osiedlu oglądał to, no i do tego ta niezaprzeczalna wartość edukacyjna. Dziś powiedzielibyśmy indoktrynacja religijna. Dzięki tym nagraniom z początków lat 90. drugi kanał telewizji polskiej w latach 1992-1996 nadawał niedzielne pasmo Godzina z Hanna -Barbera, prezentujące inne kreskówki studia nie tylko te  znane z kaset VHS.



Posiadałem także dwie kasety z „Przygodami Clowna Bozo” wydane przez dystrybutora Video Rondo z Gdyni. Prawdziwym przebojem była kaseta z nowymi odcinkami Wojowniczych Żółwi Ninja, które jeszcze nie miały premiery w Polskiej telewizji. Nie wiem od kogo mój brat ją pożyczył, ale dla 10 letniego fana żółwi, w tamtym czasie ta kaseta to był istny Święty Gral. Dzięki pirackim kopiom filmów poznaliśmy Transformersy i G.I. Joe co najmniej na kilka lat przed ogólnym dostępem do telewizji kablowej.


Serwisami „wideo na życzenie” mojego pokolenia były, wyrastające jak przysłowiowe grzyby po deszczu, wypożyczalnie kaset video. W podstawówce chodziłem z kolegami do największej wypożyczalni na osiedlu i oglądaliśmy okładki zdobiące kasety. Największe wrażenie robiły na nas obwoluty horrorów. W wieku dziesięciu lat człowiek raczej z rumieńcem wstydu omijał wydzielone „różowe” strefy z filmami dla dorosłych. Ale horrory na kasetach video cieszyły się wśród smarkaczy sporym wzięciem. Pierwszym horrorem jaki obejrzałem przypadkiem był Piątek 13-tego, miałem wtedy może 9 lat. Przez tydzień nie mogłem spokojnie zasnąć. Teraz gdy oglądam filmy grozy zdarza mi się w czasie projekcji zasnąć… taka drobna różnica. W latach 1991-1995 miałem kartę do czterech wypożyczalni. Każde święta, spędzało się oglądając na Video wypożyczone filmy, często kinowe na które trzeba było zapisać się wcześniej np. klasyk – seria Akademia Policyjna i wiele innych.

Nie mogę nie wspomnieć o tak zwanych giełdach, skąd co weekend ojciec przywoził nowe tytuły. Na jednej kasecie były po dwa filmy. To były emocje. Wyganiałeś dzieci z pokoju i włączałeś film porno, a tu niespodzianka. Kompilacja wieczorynek nagranych z TV. Takie niespodzianki zdarzały się też w drugą stronę. Puszczałeś dziecku baśń o Królewnie Śnieżce i pewny byłeś, że to ta Disnejowska, a tu wersja niemiecka i to mocno zmodyfikowana. Zatytułujmy ją na potrzeby tego tekstu „Królewna z dużym biustem i siedmiu napalonych karłów.”


Odtwarzacz Video był wszędzie: na wczasach w Węgierskiej Górce gdzie byłem z mamą. Tam po raz pierwszy oglądałem kreskówki z Tomem i Jerrym, oraz Fistaszki. W sanatoriach i na zielonej szkole, wszędzie znajdowała się tzw. świetlica. Dla dzieciaków, rytuał wieczornego oglądania filmów na video był najlepszym punktem dnia. Zwłaszcza, że w niewielu domach były odtwarzacze. Na początku lat 90. kupowało się je za marki, dolary lub na czarnym rynku (giełda). Ale i to się szybko zmieniło wraz z nastaniem ery telewizorów kolorowych i szerszym otwarciem się kraju na zachód. Kolorowy telewizor i video stały się centrum domowej rozrywki klasy średniej.

Popularność osiedlowych sieci kablowych podkopała nieco hegemonię wypożyczalni video. Do tego pierwsza w kraju komercyjna stacja telewizyjna Polsat emitowała na początku swojego istnienia filmowe blockbustery znane z kaset VHS. W czasach wczesnych sieci kablowych, przynajmniej na śląsku, emitowano programy z telewizji niemieckich i pierwsze komercyjne kanały polskie. Często „kablówkę” odbierało się przez odtwarzacz wideo, no i można było nagrywać programy z telewizji na kasety i to wielokrotnie. Jako dziecko często przebywałem w sanatoriach i szpitalach. W pewnym wieku jak szalony pochłaniałem seriale: Z archiwum X, Herkules, Xena: wojownicza księżniczka i masę filmów animowanych. Nagrywanie było błogosławieństwem dla dzieciaka, który przez pół roku był poza domem. Moja mama była mistrzynią w programowaniu odtwarzacza wideo. Potrafiła nastawić en sprzęt niemalże z zamkniętymi oczami, tak aby nagrywał odpowiedni program, nawet kilka razy dziennie automatycznie. Wiem, że bardzo lubiła majstrować przy tym sprzęcie.

Ostatnie filmy na video oglądałem w latach 1999-2000 już w średniej szkole. Ostatni oryginalny film video kupiłem mając 18 lat i była to zremasterowana trylogia Gwiezdno Wojenna. Wideo coraz częściej stało bezczynnie, kurząc się niczym eksponat muzealny. W roku 2004 wyrzuciliśmy mocno wyeksploatowany sprzęt do elektrośmieci. Bez żalu, nie roniąc ani jednej łzy, zamknęliśmy pewną epokę.


Oddałbym wiele, aby jeszcze raz choć na chwilę obejrzeć film w jakości wysłużonej kasety VHS. Usłyszeć ten charakterystyczny szczęk czarnej kasety wsuwanej do czeluści magnetowidu i wypychanej na zewnątrz po skończonym seansie. Tęsknie za charakterystycznym świstem przewijanej kasety i za tymi emocjami gdy na ekranie pojawiali się ulubieni, animowani bohaterowie z dzieciństwa.

Autor: Dominik Kunat




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz