Muszę wam coś wyznać. Zakochałem się w bagnach i bezdrożach
Luizjany sportretowanych przez Adama Arkapawa w serialu True Detective. Pozostaje także pod dużym wrażeniem ścieżki
dźwiękowej do serialu, a czołówka otwierająca każdy odcinek ociera się o
najwyższej próby artyzm. Scenarzysta Nick Pizzolatto napisał z pozoru sztampową
opowiastkę kryminalną, zmieniając ją w ponurą,
inteligentną i wciągającą
opowieść.
To nie była miłość od pierwszego
spojrzenia. Na zapowiedź nowego serialu HBO natrafiłem zupełnie przypadkowo. W
rolach głównych Matthew McConaughey i Woody Harrelson, duet aktorsko nietuzinkowy. Bardzo lubię Harrelsona. Półtora minutowy
zwiastun zachęcił mnie do tego abym przynajmniej zapamiętał tę produkcję. Minęło
pół roku i oto nadarzyła się okazja aby obejrzeć cały sezon. Ten serial po
prostu współgra z moją estetyką pesymizmu i szarpie mroczną strunę mojej duszy.
True Detective Jest literacki,
momentami wręcz posępnie oniryczny. Zdarzają się sceny obyczajowo dosadne, ale
mają swoje uzasadnienie w kontekście dramatu jakim jest życie bohaterów.
Największą atrakcją serialu jest duet detektywów.
Martin Hart (Woody Harrelson) i Rust Cohle (Matthew McConaughey), to zupełne
przeciwieństwa charakterów. Ślepy los sprawił, że zostali partnerami. Dzieli
ich wszystko, łączy szorstka niczym papier ścierny przyjaźń. Ich swoistym fatum
jest śledztwo, które rozpoczęło się w
1995 roku i powraca do nich siedemnaście lat później. W tym miejscu należy
zaznaczyć, że po mimo licznych retrospekcji i przeskoków akcji między trzema płaszczyznami czasowymi, widz nie odczuwa
zagubienia. Opowieść jest spójna i klarowna. Nawet wygląd zewnętrzny postaci
jest odpowiedni do czasu akcji, o którym opowiadają detektywi.
Rust Cohle (Matthew McConaughey),
to genialny detektyw z niejasną przeszłością. Wyciągnie odpowiednie zeznania
dosłownie od każdego. Domorosły filozof, zanurzony w retoryce Nietzsche. Zniszczony życiem ćpun i nihilista.
Jego determinacja w rozwiązaniu sprawy graniczy z obsesją. Lubi ostro pojechać
po bandzie. Martin Hart (Woody
Harrelson), przykładny glina i ojciec rodziny. Prosty facet, którego widzenie
świata jest raczej czarno – białe. Jeden z największych hipokrytów w historii
seriali telewizyjnych. Ma słabość do młodych dziewczyn. Impulsywny narwaniec.
Typ podstarzałego lowelasa. Oczywiście te parę zdań nie oddaje złożoności bohaterów, którzy są po prostu świetnie
napisani. Nie podejmuje się oceny gry aktorskiej obu Panów, ale moim skromnym
zdaniem obydwaj koncertowo wcielili się w swoje postacie. Oczywiście zdaję
sobie sprawę, że wielu widzów „polubi” bardziej postać graną przez McConaughey
tylko za jego nihilistyczne podejście do życia. Jednak nie ulega wątpliwości,
że ta dwójka to podłe sukinsyny, które po spotkaniu z czystym złem zmienią swoje
nastawienie do pewnych spraw. Przede wszystkim obydwu bohaterów definiują ich
własne dramaty, przeżywane samotnie i wspólnie z rodziną. Ich spokój jest
kruchy i trwa zaledwie kilka lat. Dramat, który przeżyją bez wątpienia naznaczy
ich całe życie.
Równorzędnym bohaterem jest
magiczna Luizjana. Przedsionek piekła, miejsce gdzie diabeł nie tylko mówi
dobranoc, ale jest tam zameldowany. Luizjana będąca kolebką obłudnej
religijności i czarnej magii. Gdzie potwory w ludzkiej skórze kryją się na
bagnach i polują na szpetne dziwki, oraz małe dziewczynki. Ten ponury obraz w kulminacyjnym epizodzie
przywodzi momentami na myśl Teksańską masakrę piłą mechaniczną Tobe Hoppera. Wszystko to jest jednak podane
na ekranie niemal perfekcyjnie.
Zakończenie wydaje się nazbyt sztampowe,
zwyczajne. Z drugiej strony, przy tak złożonym scenariuszu łatwo
przeszarżować i powiedzieć o jedno słowo za dużo. Na szczęście twórcy wiedzieli
kiedy zakończyć tę opowieść. Historię na wskroś współczesną, pesymistyczną niemalże apokaliptyczną, którą w ostatecznym rozrachunku rozświetla iskierka nadziei. Okazuje się że nawet w
Luizjanie można zmienić swoje życie i dostrzec to, czego wcześniej się nie
widziało. Lecz czy iskrą do tych zmian powinny być tak straszne przeżycia?
Czekam zniecierpliwiony na drugi
sezon. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko. Na zakończenie zostawiam
Was ze zjawiskową czołówką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz