środa, 8 października 2014

Grzechy Luizjany




Muszę wam coś wyznać. Zakochałem się w bagnach i bezdrożach Luizjany sportretowanych przez Adama Arkapawa w serialu True Detective. Pozostaje także pod dużym wrażeniem ścieżki dźwiękowej do serialu, a czołówka otwierająca każdy odcinek ociera się o najwyższej próby artyzm. Scenarzysta Nick Pizzolatto napisał z pozoru sztampową opowiastkę kryminalną, zmieniając ją w ponurą,  inteligentną  i wciągającą opowieść. 

To nie była miłość od pierwszego spojrzenia. Na zapowiedź nowego serialu HBO natrafiłem zupełnie przypadkowo. W rolach głównych Matthew McConaughey i Woody Harrelson, duet aktorsko nietuzinkowy. Bardzo lubię Harrelsona. Półtora minutowy zwiastun zachęcił mnie do tego abym przynajmniej zapamiętał tę produkcję. Minęło pół roku i oto nadarzyła się okazja aby obejrzeć cały sezon. Ten serial po prostu współgra z moją estetyką pesymizmu i szarpie mroczną strunę mojej duszy. True Detective Jest literacki, momentami wręcz posępnie oniryczny. Zdarzają się sceny obyczajowo dosadne, ale mają swoje uzasadnienie w kontekście dramatu jakim jest życie bohaterów.

Największą atrakcją serialu jest duet detektywów. Martin Hart (Woody Harrelson) i Rust Cohle (Matthew McConaughey), to zupełne przeciwieństwa charakterów. Ślepy los sprawił, że zostali partnerami. Dzieli ich wszystko, łączy szorstka niczym papier ścierny przyjaźń. Ich swoistym fatum jest  śledztwo, które rozpoczęło się w 1995 roku i powraca do nich siedemnaście lat później. W tym miejscu należy zaznaczyć, że po mimo licznych retrospekcji i przeskoków akcji między trzema płaszczyznami czasowymi, widz nie odczuwa zagubienia. Opowieść jest spójna i klarowna. Nawet wygląd zewnętrzny postaci jest odpowiedni do czasu akcji, o którym opowiadają detektywi.

Rust Cohle (Matthew McConaughey), to genialny detektyw z niejasną przeszłością. Wyciągnie odpowiednie zeznania dosłownie od każdego. Domorosły filozof, zanurzony w retoryce Nietzsche. Zniszczony życiem ćpun i nihilista. Jego determinacja w rozwiązaniu sprawy graniczy z obsesją. Lubi ostro pojechać po bandzie. Martin Hart (Woody Harrelson), przykładny glina i ojciec rodziny. Prosty facet, którego widzenie świata jest raczej czarno – białe. Jeden z największych hipokrytów w historii seriali telewizyjnych. Ma słabość do młodych dziewczyn. Impulsywny narwaniec. Typ podstarzałego lowelasa. Oczywiście te parę zdań nie oddaje złożoności bohaterów, którzy są po prostu świetnie napisani. Nie podejmuje się oceny gry aktorskiej obu Panów, ale moim skromnym zdaniem obydwaj koncertowo wcielili się w swoje postacie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wielu widzów „polubi” bardziej postać graną przez McConaughey tylko za jego nihilistyczne podejście do życia. Jednak nie ulega wątpliwości, że ta dwójka to podłe sukinsyny, które po spotkaniu z czystym złem zmienią swoje nastawienie do pewnych spraw. Przede wszystkim obydwu bohaterów definiują ich własne dramaty, przeżywane samotnie i wspólnie z rodziną. Ich spokój jest kruchy i trwa zaledwie kilka lat. Dramat, który przeżyją bez wątpienia naznaczy ich całe życie.
   
Równorzędnym bohaterem jest magiczna Luizjana. Przedsionek piekła, miejsce gdzie diabeł nie tylko mówi dobranoc, ale jest tam zameldowany. Luizjana będąca kolebką obłudnej religijności i czarnej magii. Gdzie potwory w ludzkiej skórze kryją się na bagnach i polują na szpetne dziwki, oraz małe dziewczynki. Ten ponury obraz w kulminacyjnym epizodzie przywodzi momentami na myśl Teksańską masakrę piłą mechaniczną  Tobe Hoppera. Wszystko to jest jednak podane na ekranie niemal perfekcyjnie. 

Zakończenie wydaje się nazbyt sztampowe, zwyczajne. Z drugiej strony, przy tak złożonym scenariuszu łatwo przeszarżować i powiedzieć o jedno słowo za dużo. Na szczęście twórcy wiedzieli kiedy zakończyć tę opowieść. Historię na wskroś współczesną, pesymistyczną niemalże apokaliptyczną, którą w ostatecznym rozrachunku rozświetla iskierka nadziei. Okazuje się że nawet w Luizjanie można zmienić swoje życie i dostrzec to, czego wcześniej się nie widziało. Lecz czy iskrą do tych zmian powinny być tak straszne przeżycia?


Czekam zniecierpliwiony na drugi sezon. Poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko. Na zakończenie zostawiam Was ze zjawiskową czołówką.  






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz