wtorek, 29 maja 2018

Na południe od Brazos Larry McMurtry (recenzja)


Przez ostatnie trzy miesiące regularnie odbywałem podróże na Dziki Zachód, dzięki książce laureata Pulitzera za rok 1985 Larrego McMurtry. Były to zupełnie inne westernowe opowieści od tych znanych choćby z filmów. Podróż na południe od Brazos była dla mnie głębokim i niezapomnianym przeżyciem. W swojej subiektywnej recenzji chciałbym opisać Wam  uczucia, które mi towarzyszyły podczas lektury. 
 

Na Południe od Brazos, to powieść składająca się z wielu wątków, ukazująca losy wielu bohaterów. Wątki te przeplatają się między sobą, łączą, biegną do siebie równolegle by na koniec historia mogła zatoczyć koło i zakończyć się w miejscu w którym wzięła swój początek. Czytelnik ani razu nie gubi się w labiryncie opowieści.

Każda fikcyjna osoba pojawiająca się na kartach książki miała swój odpowiednik w rzeczywistości. Powieść McMurtry’ego, to fikcja, ale bardzo silnie osadzona w opisywanej przez autora epoce. Zresztą realia pogranicza Teksasu są odmalowane z rzadko  spotykanym pietyzmem. Pustkowia Arizony, Kansas, Nebraski czy innych obszarów, które przemierzają bohaterowie powieści, są opisane bardzo realistycznie. Opowieść płynie nie spiesznie przez nie przyjazny dla ludzi świat bezkresnych prerii.


Świeże rany po wojnie secesyjnej jeszcze się nie zagoiły. Miasteczka założone  przez traperów i łowców bizonów, to zabłocone dziury po środku monotonnych krajobrazów. Panuje w nich nie tyle bezprawie co apatia. W każdym miasteczku jest saloon – bar, Whyski leje się strumieniami, można przegrać cały dobytek w karty, a kurwy chętnie za drobną opłatą pocieszą strapionych. Uczucie niepewności jutra i trudów życia towarzyszy czytelnikowi od pierwszych do ostatnich stron lektury. Jednocześnie ranczerzy z rancza pod Kapeluszem, którym towarzyszymy w długim spędzie bydła od Meksyku do Montany, są jak rodzina. Jest ukazana piękna męska przyjaźń. Trudy ojcostwa. Każda śmierć na szlaku ma swoją emocjonalną wagę. Nieraz wzruszenie nie pozwoliło mi czytać dalej. Musiałem przerywać lekturę aby jeszcze raz w ciszy przemyśleć to co przed chwilą przeczytałem.
 
W świecie Dzikiego Zachodu nie ma miejsca dla delikatnych kobiet. Są kobiety upadłe i te, które muszą lub chcą żyć bez mężczyzn. Książka to w dużej części kronika życia kobiet silnych i pełnych tajemnic. Jest w tej opowieści dużo szorstkich i szczerych dialogów między kobietami a mężczyznami. Pisarz bez ogródek rozprawia się z mitem romantycznego szeryfa i mężczyzn o twardych charakterach. Ale jest w tej szorstkiej opowieści o ludziach miejsce na zrewidowanie historii.

Jesteśmy świadkami zmierzchu plemion Indiańskich. To rozbite i wygłodniałe skupiska ludzi. Ludzi którzy nie mają nic do stracenia i dla tego są tak niebezpieczni dla białych osadników. Jest coś apokaliptycznego w opisach Indian. Spotkanie z nimi prawie zawsze kończy się śmiercią. Tu nawet sam diabeł ma siną twarz Indianina. Czuć podskórnie, że los czerwonoskórych, to brzemię białego człowieka.

 Bandyci są pozbawieni cech romantycznych rabusiów rodem z opowieści pulpowych. Ich działania są obrzydliwe, ale zarazem bardzo ludzkie. Rewolwery strzelają w tej opowieści nadzwyczaj rzadko, a śmierć od kuli jest najczęściej przypadkowa. Taki był prawdziwy świat Dzikiego Zachodu. Pojedynki rewolwerowców w samo południe zdarzały się niezwykle rzadko. To zresztą kolejny mit o którym nie przeczytamy w książce teksańskiego pisarza. 
 
Kończąc mój wywód nadmienię tylko, że opis spędu bydła podczas burzy jest jednym z najpiękniejszych jaki  miałem przyjemność czytać. Pioruny kuliste przemykające między krowimi rogami, to czysta poezja. Walka niedźwiedzia grizli ze starym bykiem, przewodnikiem stada, to moc i siła ukryta w słowach. Magia przyrody, która zostaje z czytelnikiem na zawsze. No i są duchy zmarłych towarzyszy, nie widać ich, ale niejeden cowboy czuje ich obecność w trudnych chwilach.


Jeżeli mielibyście w życiu przeczytać choćby jeden Western, niech będzie to Na południe od Brazos w fenomenalnym przekładzie Michała Kłobukowskiego, ze wspaniałym posłowiem Michała Stanka.
 

Autor:

Dominik Kunat


Tytuł: Na południe od Brazos Larry McMurtry

Ilość stron: 840

Wydawnictwo: Vesper



 




 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz