czwartek, 23 kwietnia 2015

Z lamusa: Marvelowskie dzieci diabła

Przed Wami drugi i ostatni tekst, który napisałem do nieistniejącego już Szlam.net. Tym razem będzie o Szatanie. Pierwotnie tekst ukazał się 4 lutego 2014.

We wrześniu 1973 w świecie Marvela pojawił się Daimon Hellstorm a.k.a Syn Szatana! Ten, było nie było, diabelski pomiot zadebiutował w dwóch pierwszych numerach miesięcznika Ghost Rider. Historie te można przeczytać w rodzimej edycji pierwszego tomu Essential Ghost Rider, który został wydany przez śp. wydawnictwo Mandragora w 2007 roku. Od tego czasu facet z pentagramem na klacie nie dawał mi spokoju. Stosunkowo niedawno zaopatrzyłem się w oryginalne wydanie Essential Marvel Horror vol.1, w którym znajdziemy pierwsze dwadzieścia cztery opowieści o Daimonie Hellstormie. Okazuje się, że pełny debiut piekielnego dziedzica miał miejsce w dwunastym zeszycie Marvel Spotlight. W opasłym tomie znalazło się również dziewięć zeszytów i jedno opowiadanie traktujące o siostrze Daimona – Satanie.

Daimon Hellstorm jest synem demona o imieniu Szatan (nie do końca wiadomo czy to ten biblijny) i śmiertelnej kobiety imieniem Victoria Wingate. Demon, chcąc zapewnić sobie potomka, zamieszkał w amerykańskim stanie Massachussets. Gdy Hellstorm był jeszcze dzieckiem, matka odkryła kim jest ich ojciec i popadła w szaleństwo. Resztę dzieciństwa Daimon spędził w sierocińcu. Tam zaprzyjaźnił się z doktorem Lewisem Heffordem, który namówił go aby wstąpił do seminarium duchownego (sic!). Będąc na trzecim roku seminarium, odziedziczył posiadłość po ojcu. Hellstorm odwiedził dom, gdzie znalazł wspomnienia matki opisujące jej życie z diabłem (taki pamiętnik stał by się hitem wydawniczym).

Wkrótce młodzieniec odkrywa piwniczne przejście do krainy swojego ojca. Szatan próbuje przekonać syna aby ten nie wierzył w słowa matki i przyłączył się do niego. Syn jednak przyrzekł umierającej matce, że będzie walczył z ojcem i jego sługami. Drugie spotkanie obu panów było brzemienne w skutki. Daimon, już jako Syn Szatana, stacza walkę w czeluściach piekła i wykrada ojcu piekielny rydwan zaprzężony w dwa demoniczne rumaki oraz trójząb wykuty z netheranium – broń ta jest podobno w stanie zniszczyć piekło. Ponadto diabelski potomek, dzięki bliźnie w kształcie pentagramu na piersi, jest w stanie wydobyć z ludzkich istot tzw. ogień dusz płonący w każdym z nas. Pod piekielną postacią budzi strach w ludziach. Oto, co należy wiedzieć zabierając się za lekturę pierwszych zeszytów z solowymi przygodami Syna Szatana.


Na początku muszę zaznaczyć, że lektura Essential: Marvel Horror vol.1 nie jest łatwa. Wewnętrzne rozterki i tyrady bohaterów potrafią zmęczyć. Syn Szatana nie posiada tak charyzmatycznych wrogów jak na przykład Spider–Man. Wszystkie przygody krążą wokół magii i okultyzmu. Horrorowa otoczka z czasem może znudzić. Sam bohater, szczególnie w pierwszych zeszytach, to nadęty dupek, którego ciężko jest polubić. Ponadto w co drugim zeszycie wygraża ojcu, że go zniszczy. Ale nie to jest najgorsze, wyobraźcie sobie, że temu nadętemu macho zdarza się wzruszyć jak i pomodlić do Boga! Przyznam, że częściej kibicowałem jego kuriozalnym przeciwnikom, niż jemu. Pan Hellstorm w swojej demonicznej formie jest mało sympatyczny i brak mu poczucia humoru. Dużym plusem są ładne dziewczyny pojawiające się w wielu historiach. Dość powiedzieć, że Daimon stoczył pojedynek ze swoją przyrodnią siostrą Sataną w jednej z opowieści.


Skoro już wspomniałem o Satanie – jest to postać o wiele bardziej złowieszcza i tym samym ciekawsza. Została wymyślona przez Chrisa Clarmonta i debiutowała w magazynie Vampire Tales. Jest przeciwieństwem swojego brata. Kocha swojego ojca i jest mu posłuszna. Na ziemi uwodzi mężczyzn i pozyskuje dusze śmiertelników. Te historie, które skupiają się na niej, są dość mroczne i poważne. Nawet takie perełki, jak dwa pulpowe opowiadania autorstwa wspomnianego Chrisa Clarmonta, pozostawiają duży niedosyt, jeżeli chodzi o tę heroinę. Przygody diabelskiej femme fatale zdecydowanie wybijają się ponad perypetie Daimona. Niestety, Satana do dziś jest mało popularna wśród scenarzystów Marvela. A szkoda, bo to nietuzinkowa postać.

Jeżeli kochacie grozę klasy B, będziecie zachwyceni. Scenariusze potrafią zaskoczyć, a i klimat niektórych opowieści bywa przygnębiający niczym sierociniec pełen obłąkanych dzieci. Trafiają się oczywiście słabsze opowieści, ale większość trzyma poziom i jest niedorzeczna aż miło. W tomie znalazło się miejsce na dwa zeszyty z serii Marvel: Team-up, gdzie Hellstormowi pomaga niezwykle popularny w tamtym czasie The Thing z Fantastycznej Czwórki oraz Człowiek Pochodnia. Wśród scenarzystów znany jest mi jedynie Chris Claremont i Gerry Conway. Za to wśród rysowników znalazły się takie tuzy jak John Romita Senior i Gene Colan, którzy z powodzeniem ilustrowali także wiele innych, bardziej znanych serii grozy. Ten tom częściej się ogląda niż czyta. Warstwa artystyczna w czarno-białej formie ( Essential: Marvel Horror vol.1) więcej zyskuje niż traci.

Współcześnie dzieci diabła można spotkać okazjonalnie na łamach różnych tytułów Marvela. Satana doczekała się nawet paru alternatywnych wersji. Obecnie pojawia się wszędzie tam, gdzie króluje czarna magia, nie stroni też od okazjonalnej pomocy różnym złoczyńcom. Częściej jednak twórcy sięgają po Daimona Hellstorma w jego śmiertelnej postaci – badacza okultyzmu i egzorcysty. Doczekał się nawet swojej pięcioczęściowej mini serii komiksowej w 2007 (w ramach linii wydawniczej MAX). Obecnie piekielne rodzeństwo zostało dodane do popularnej internetowej gry Marvel: Avengers Aliance. Nie liczyłbym natomiast na film aktorski z tą dwójką, chyba, że produkcje bardzo niszową, aby nie powiedzieć szlamową. Syn Szatana niestety gdzieś po drodze stracił swój ognisty rydwan. I tylko piekielnych koni żal.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz