niedziela, 12 kwietnia 2015

Z lamusa: Thundarr zapomniany barbarzyńca

Są takie teksty, felietony i artykuły z których jestem naprawdę dumny. Dziś prezentuje Wam jeden z nich. Napisałem go dla nieczynnego już niestety bloga Szlam.net. Tekst został opublikowany 1 grudnia 2013.

 Thundarr zapomniany barbarzyńca

Każdy kto dorastał w latach 90. ubiegłego wieku i posiadał talerz satelitarny lub lokalną kablówkę, z sentymentem wspomina sobotnie poranki. Wtedy to, skacząc po kanałach, niejeden z nas chłonął produkcje animowane zza oceanu. Było ich w tamtym czasie wiele, ale jedna zapadła mi głęboko w pamięć. Thundarr The Barbarian to show, który mnie przerażał gdy miałem siedem-osiem lat, a jednocześnie pobudzał moją wyobraźnię i sprawiał, że nie mogłem oderwać wzroku od telewizora. Teraz, gdy znam wszystkie przygody Conana z Cymerii i niejeden horror już widziałem, z pewną nieśmiałością obejrzałem ponownie przygody barbarzyńcy o blond włosach i jego wiernych towarzyszy. Oto relacja z tego spotkania po latach.
 
Jest rok 1994 – przelatująca pomiędzy księżycem a ziemią kometa powoduje zniszczenia na niewyobrażalną kosmiczną skalę (czyżbyśmy coś przespali?). W wyniku tych wydarzeń ziemia zostaje doszczętnie zdewastowana, a cywilizacja ludzi popada w zapomnienie. Dwa tysiące lat później ziemski glob się odradza. Na ruinach dawnych cywilizacji powstaje dziki, pełen czarnej magii i super nauki świat. Ludzie w tym świecie stanowią najsłabsze ogniwo.

Tylko jeden człowiek przeciwstawia się przeważającym siłom zła. Thundarr barbarzyńca. Wraz ze swoimi przyjaciółmi – czarodziejką Ariel i Mokiem zwanym Okla, przemierzają niebezpieczne krainy niosąc pomoc uciśnionym i przeżywając niesamowite przygody. W tym miejscu mała ciekawostka. Twórcy na pytanie producentów dlaczego akurat asteroida odpowiedzieli, że bomba atomowa była by zbyt straszna dla młodych widzów. Pamiętajmy, że chodzi o kreskówkę w której bestiariusz jest naprawdę spory, a włochaty wąż z głową niedźwiedzia Gryzli nikogo nie dziwi. 

Thundarr - barbarzyńca wzorowany na postaci Conana Roberta E. Howarda. To szorstki, ale pełen ideałów wojownik. Rusza się jak akrobata, jest szlachetny niczym tarzan i zawsze chętny do walki. Nienawidzi czarnoksiężników i wiedźm wszelkiej maści, pakując się często w niebezpieczne sytuacje. Jego nieodłącznym atrybutem jest słoneczny miecz.



Ookla – humanoid o rysach lwa i usposobieniu Chewbaccy pochodzi z rasy Moków. Ten sympatyczny stwór boi się wody i latania. Ale za to jest oddanym przyjacielem. Niezdarny siłacz jest głównym źródłem komizmu w serialu.

Księżniczka Ariel – ciemnoskóra piękność o azjatyckich rysach posiada dużą wiedzę na temat dawnej cywilizacji. Włada magią i jest przeciwwagą dla męskich towarzyszy.
 
Zarys fabuły brzmi sztampowo, ale twórcy do gatunku magii i miecza dodali sporo szalonych i kreatywnych pomysłów. Dość powiedzieć, że w produkcje był zaangażowany sam Jack Kirby, a jego legendarny styl widać w serialu na pierwszy rzut oka. Pomysłowość twórców nie znała granic. Ograne schematy fabularne potrafili połączyć w zupełnie nową jakość. Bohaterowie walczą m.in. z ruchomą Statuą Wolności! W serialu aż roi się od nawiązań do autentycznych miejsc. Bohaterowie odwiedzają Manhattan, Meksyk, Waszyngton i wiele innych. Tło i otoczenie skutecznie budują magię serii.

Niestety Thundarr został zdjęty z anteny po zaledwie dwóch sezonach (21 epizodów), które pojawiały się w sobotniej ramówce stacji ABC i NBC w latach 1981 – 83. Powodem krótkiego żywota był brak pieniędzy, których producenci żałowali na tę postapokaliptyczną produkcję, co widać w samej animacji. Wykorzystywanie tych samych sekwencji ruchu i ograniczona, czasem umowna animacja postaci nawet dziś wcale nie przeszkadza. Odcinki trwają średnio dwadzieścia minut. Schematy fabularne wpisują się świetnie w realia przedstawionego świata, a dialogi są ujmująco czerstwe. Den Elliott stworzył naprawdę niezapomnianą ścieżkę dźwiękową – motyw przewodni zdarza mi się nucić w myślach do dziś. 

Wszyscy fani Gwiezdnych Wojen, Indiany Jonesa i kina nowej przygody będą zachwyceni. Ta zapomniana produkcja zasługuje na miano kultowej. Celowo nie streszczam poszczególnych epizodów, aby nie psuć zabawy tym, którzy będą chcieli poznać świat Thundarra. Napiszę tylko, że w jednym z odcinków złe małpy budują wielkiego King Konga w celu wykorzystania go w procesie niszczenia komuny karzełków i nie jest to najdziwniejszy z epizodów.



 

2 komentarze:

  1. Kompletnie zapomniana produkcja. Przyznam szczerze, że chociaż wychowywałem się w latach 80-tych to "Thundarra" pamiętam jak przez mgłę. Owszem kojarzę trójkę bohaterów, ale oponentów żadnych :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bohaterowie nigdy nie mieli konkretnego wroga, który by uprzykrzał im życie. Raczej pomagali innym napotkanym nacjom w rozwiązaniu problemu najczęściej natury potwornej. .Bestiariusz był za to imponujący. Wilkołaki, czarnoksiężnicy, potwory z kosmosu, king -kong i wielu innych.

    OdpowiedzUsuń